Rozmyślałem ostatnio nad tym, jak na zachowanie osoby wpływa język, którym się posługuje. Obserwowałem ludzi, którzy mówiąc po polsku byli oschli i nieprzyjemni, a gdy przerzucili się na angielski nagle stali się czarujący i mili. To fascynujące, ale nadal nie rozgryzłem od czego zależy. Raczej nie od języka, bo niemiecki przecież nie czyni ludzi agresywnymi psychopatami, nawet jeśli tak brzmi - rozumiem niemiecki na tyle, żeby to wiedzieć.
"Was fur ein schones Wetter in diesem Herbst, du hast eine wirklich charmante Pullover." nie brzmi specjalnie jak przepełnione żądzą mordu... czy też mordy. Nawet jeśli brzmi, to nie znaczy. Ludzie mówiący po niemiecku w taki sposób są całkiem czarujący, nicht schiesen.
Ludzie mają tendencję do błyskawicznego wchodzenia w rolę, wcielania się w symboliczną personifikację języka, którego właśnie używają - to specyficzne, ale tak mam. Jednak nie każdy, czego doskonałym przykładem jest własnie niemiecki. Anglik też nie zawsze jest wcieleniem taktu i szarmancji. Nie wiem, uwielbiam nie wiedzieć, będę kontynuował rozwlekłą obserwację.
ObiektywnySubiekt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz