czwartek, 29 stycznia 2015

Dostawca dezinformacji

Po chuj mi dydaktyzm?
Jest nieuleczalny, nie pozbędę się go, ale po chuj mi on?
Do ludzi i tak mało co dociera. Czekają tylko aż skończę, żeby kiwnąć głową z bezmyślnym "yhy" i wrócić do swojego ograniczonego świata. Ten post miał być zastanowieniem nad tym ile ludzi umarło przez to, że dowiedziało się za późno o tym, że wojna się już skończyła.
Nie będzie. Bo zdenerwowali mnie kretyni.
Zupełnie bezwiednie wplatam w swoje historie jakieś durne morały, umoralniające bzdury, jakbym próbował podskoczyć pod psychologizm, czego przecież wcale nie chcę. Daleko mi dziś do rozpadu osobowości, ale jestem zły. Poirytowany, wkurzony, doprowadzony do wrzenia/szewskiej pasji/ białej gorączki. Jest strasznie dużo określeń na złość i niezwykle mało na radość, jakie to ludzkie. Co jara ludzi? Celebryci, skandale, wpadki polityków, "asienaebaaauem", inni ludzie robiący z siebie idiotów publicznie i kto, gdzie i kiedy pokazał jak największy skrawek ciała... nóż po prostu! Nóż dla inteligenta, "ludzie podali sobie noże zamiast rąk", nie wiem z kogo to.
Szukam sposobów intelektualnego buntu, nawet chciałem zrobić sobie taką koszulkę, ale mam za niskie umiejętności posługiwania się muliną.
Ehh, jebany etos, to on każe mi się frustrować, każe mi czuć ból wynikający ze zidiocenia dzisiejszego świata i w dodatku uzewnętrzniać się na jego temat. To nie ja jestem zły, zły jest etos inteligenta narzucony mi przez Imperatyw i geny. Etos tu jest i wrzeszczy do ucha, żebym coś z tym zrobił, a co ja mogę? Napiszę post, który przeczyta dziesięć osób, w tym parę razy ja. Kiedyś ludziom o coś chodziło, kiedyś, kiedy świat był młodszy.
Smutna konstatacja w ponury wieczór.
ObiektywnySubiekt

niedziela, 18 stycznia 2015

Uprowadziłem wasze mazaki

Określają nas rzeczy nieokreślone. Przekonania, miłość, przyjaźnie, wiedza. Czy jest to coś, co można określić konkretnie i jednorodnie, podać wspólną definicję? Nie, bo wszystkie te abstrakty znaczą coś innego dla każdego z nas. Dla jednego duża wiedza to tabliczka mnożenia i umiejętność odmiany przez przypadki, a dla innych całkowanie i znajomość twórczości wszystkich brytyjskich pisarzy doby realizmu. Ludzi określają ich własne definicje, jakie to wygodne. Przez to właśnie idioci uważają się za specjalistów od fizyki atomowej, a prawdziwie inteligentni ludzie myślą, że nie wiedzą nic i wypłakują nocami oczy nad Joycem i Hipokratesem (którzy po prawdzie nie mają ze sobą wiele wspólnego).
To wszystko nie byłoby jeszcze takie tragiczne gdyby nie fakt, że tym idiotom, przeświadczonym o własnej nieomylności (bo przecież mam za coś tego magistra, nie?), zachciewa się pisać. Popełniają jakiś twór niczym obrzydliwe przestępstwo i stąd biorą się takie smaczki (poza zgwałconą polszczyzną) jak Kopernik dywagujący z Newtonem o walorach smakowych frytek z McDonaldsa. Takie rzeczy istnieją i to całkiem poważnie, nie jako satyryczna forma nauki historii.
Uprowadziłem im mazaki, którymi na kolanie, pomiędzy wódką, a powrotem do domu, bo przecież tak pisali wszyscy najlepsi, więc czemu oni niby mieliby nie? tworzą swoje obrazoburcze fantasmagorie.
Toż to podłe kłamstwa są! Partyjne konfabulacje! Panie Anglik, jak panu nie wstyd?! To sztuka jest i wolność słowa! Może tak, ale sztuka ma spełniać przede wszystkim funkcję estetyczną. Hhhh, panie Anglik! Słucham? Hhhh..!
Ta-daa

Wyrzućcie mazaki, tekst pisany piórem zawsze wygląda na mądrzejszy, ale co ja wiem, co ja mogę? Nie mam tego przywileju - sądzić, że jestem nieomylny.

ObiektywnySubiekt