Określają nas rzeczy nieokreślone. Przekonania, miłość, przyjaźnie, wiedza. Czy jest to coś, co można określić konkretnie i jednorodnie, podać wspólną definicję? Nie, bo wszystkie te abstrakty znaczą coś innego dla każdego z nas. Dla jednego duża wiedza to tabliczka mnożenia i umiejętność odmiany przez przypadki, a dla innych całkowanie i znajomość twórczości wszystkich brytyjskich pisarzy doby realizmu. Ludzi określają ich własne definicje, jakie to wygodne. Przez to właśnie idioci uważają się za specjalistów od fizyki atomowej, a prawdziwie inteligentni ludzie myślą, że nie wiedzą nic i wypłakują nocami oczy nad Joycem i Hipokratesem (którzy po prawdzie nie mają ze sobą wiele wspólnego).
To wszystko nie byłoby jeszcze takie tragiczne gdyby nie fakt, że tym idiotom, przeświadczonym o własnej nieomylności (bo przecież mam za coś tego magistra, nie?), zachciewa się pisać. Popełniają jakiś twór niczym obrzydliwe przestępstwo i stąd biorą się takie smaczki (poza zgwałconą polszczyzną) jak Kopernik dywagujący z Newtonem o walorach smakowych frytek z McDonaldsa. Takie rzeczy istnieją i to całkiem poważnie, nie jako satyryczna forma nauki historii.
Uprowadziłem im mazaki, którymi na kolanie, pomiędzy wódką, a powrotem do domu, bo przecież tak pisali wszyscy najlepsi, więc czemu oni niby mieliby nie? tworzą swoje obrazoburcze fantasmagorie.
Toż to podłe kłamstwa są! Partyjne konfabulacje! Panie Anglik, jak panu nie wstyd?! To sztuka jest i wolność słowa! Może tak, ale sztuka ma spełniać przede wszystkim funkcję estetyczną. Hhhh, panie Anglik! Słucham? Hhhh..!
Ta-daa
Wyrzućcie mazaki, tekst pisany piórem zawsze wygląda na mądrzejszy, ale co ja wiem, co ja mogę? Nie mam tego przywileju - sądzić, że jestem nieomylny.
ObiektywnySubiekt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz