wtorek, 9 grudnia 2014

Gatunek niepokojowy

"Idzie wojna, idzie wojna, idzie krwawa rzeź" - jak to śpiewała kiedyś grupa Siekiera, chociaż właściwie trudno to było nazwać śpiewem.
Jakże aktualnym staję się temat, jakim jest wojna.
Walki towarzyszą ludziom od samego początku ich istnienia. Są integralnym elementem historii ludzkości, nasz gatunek nie potrafi uwolnić się od ciągłych batalii. Biblia mówi (nie jestem wierzący, ale warto to przytoczyć choćby dla obnażenia dysproporcji, która ujawni się w tezie), że człowiek jest istotą z natury dobrą i stworzoną do miłości na obraz i podobieństwo boga... skąd więc wzięły się wojny? - spytam lakonicznie.
Odpowiedź wydaje się prosta. Walczymy, by zdobyć niezbędne surowce, miejsce do życia, czy też odzyskać wolność, godność. Kiedy wszystkie metody pokojowe zawodzą, a nawet ireniści chwytają za broń nie pozostaje nic innego niż wojna. Można więc wysnuć wniosek, że wojna to przejaw skrajnej desperacji człowieka w dążeniu do wyznaczonego sobie celu, skrajność i szkodliwa patologia. Wojna wyzwala to, co w nas najgorsze; najpierwotniejsze i najbardziej prymitywne instynkty dają o sobie znać. Walcząc odchodzimy od zmysłów zostawiając za sobą całe człowieczeństwo. Gdzieś daleko. W pokoju.
Zważywszy na historię naszego gatunku śmiało powiedzieć mogę, że od wojny nie da się uciec. Nawet jeśli "u nas" panuje pokój, na świecie ludzie nadal zabijają się w imię idei i potrzeb. Najczęściej idei.
Postanowiłem spojrzeć jednak na wojnę także z innej strony. Stwierdziłem wtedy, że można ją określić jako motor napędowy rozwoju technologicznego oraz, w pewien specyficzny sposób, gospodarki. Mimo iż pociąga za sobą ogromne koszty, to postęp, jaki ludzkość osiąga w krótkim czasie, tworząc coraz to nowe "zabijadła" jest wprost niesłychany. Na tym polu trudno porównać wojnę z jakimkolwiek innym zjawiskiem, czy sytuacją, w jakiej mógłby znaleźć się człowiek.
Nie chcę, aby ktokolwiek pomyślał, że określam wojnę jako coś pozytywnego. Tak w żadnym razie nie jest, "każdy wartościowy żołnierz, powinien być przeciwko wojnie." jak to ujął, bodajże, generał Norman Schwartzkopf. Łatwo porównać można wojnę do lawiny.
Nadchodzi ona z reguły szybko (patrząc oczywiście z perspektywy linii czasu, a nie przeciętnego Kowalskiego) i, co dziwne, niemal zawsze zaskakuje (prawda jest taka, że w latach trzydziestych XX wieku mało kto spodziewał się, że druga wojna światowa będzie światowa). Poza tym zabiera ze sobą życia zarówno niewinnych, jak i zbrodniarzy, żołnierzy i cywilów (jest bardzo demokratyczna, jak klęska żywiołowa... i jak sama śmierć). Nie patrzy za siebie, a gdy już minie pozostaje tylko zebrać się powoli, rozejrzeć z przestrachem, czy aby nie wraca, aż w końcu zabrać się powoli do odbudowywania zgliszcz. I zgliszcz, które zostały ze zgliszcz, tak zniszczonych domów, jak i człowieczeństwa.


ObiektywnySubiekt
ps. Wiem, nadużyłem słowa "wojna", ale chciałem sprawdzić, czy po takim zabiegu straci ono na znaczeniu. Nie wiem, straciło?
ps2. gen. Schwartzkopf dodał potem, że "są jednak rzeczy, o które warto walczyć". Patrzcie, jak ładnie można wykorzystać wyjęty z kontekstu fragment cytatu dla własnych celów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz