środa, 17 sierpnia 2016

Koty z wiertarkami

Na chodniku, na rozkładanym krzesełku wędkarza siedzi facet i maluje płot zieloną farbą. Był to dobry, solidny odcień ławkowej zieleni gotów wytrzymać co najmniej cztery sezony, tylko nieco przyblaknąwszy. Płot był dość niski, a jeszcze węższy, gdyż składał się z właściwie jednej tylko części, długości niecałego metra - malowany był jednak z podziwu godnym zaangażowaniem, połączonym ze specyficzną flegmą, która charakteryzuje panów po czterdziestce w sobotnie popołudnia, gdy malują płot zupełnie bez sensu.
Zanim to opublikowałem, ludzie pytali mnie, czy koty z wiertarkami mają sens - otóż nie, koty z wiertarkami nie mają sensu tak, jak Fabryka Aparatury Jądrowej "POLO" i jeszcze co najmniej kilka innych rzeczy. Koty z wiertarkami są swego rodzaju symbolem chwytliwości absurdu, który jest, nie ukrywajmy, dość pociągający w dzisiejszych czasach, szczególnie jeśli spojrzy się na sytuację polityczna w kraju (nie żebym sugerował, że na Wiejskiej urzędują koty z wiertarkami, ale no spójrzmy prawdzie w oczy).
Rewolucja jest ostatnio dość chodliwym tematem, zarówno u mnie w rodzinie, jak i w państwie. Wszyscy to znamy: bojkot, "pełzający zamach stanu", "uspokójcie się, bo was rozsadzę" (kiepska gra słów) i temu podobna gadka. Rewolucja jest sprawą, jako idea, jak najbardziej słuszną, prowadzi do rozwoju cywilizacji, konsensusów ideologicznych (dzień dobry, panie Hegel) i nalotów dywanowych, które już same w sobie są dużo mniej słuszne. Rewolucja to działanie dynamiczne, więc ja, jako stoik, nie jestem w stanie w pełni jej pochwalić. Ja kocham edukację, przemienianie krzyży w wiatraki odnawialnej energii (dzień dobry, panie Wierzbowski) i świętą prewencję.
Moi drodzy, rzućmy okiem na prawdę, czy koty z wiertarkami jakkolwiek łączą się ze świętą prewencją? Nie sądzę.

Podejrzanie politycznie
ObiektywnySubiekt

niedziela, 20 marca 2016

Jeśli to nie jest niesamowite, to co jest?

Piloci są trochę jak bogowie, a bogowie nie umierają. Powiedziałem kiedyś, że dawniej marzyłem o władzy nad światem i lataniu, a dziś marzę już tylko o lataniu. Czyż nie to jest esencją? Pierwotnym pragnieniem ludzkości? Lot. Przełamanie odwiecznego prawa, które trzyma nas, dosłownie, przy ziemi. Każdy czasem śni o lataniu, myśli o wszechświecie. Ostatnio przeżywam fazę niezaspokojonego pragnienia wiedzy o fizyce, o kosmosie, nieskończoności, świecie, jego właściwościach i początku. Mam "Krótką historię czasu" i czytam ja już od października (jest marzec) dlatego, że nie jestem w stanie unieść więcej niż dwa rozdziały naraz. To nie jest książka, którą się łyka, tylko taka, na której dwa rozdziały przypada pięć rozdziałów losowej powieści, kilka samotnych godzin w kawiarni przy zimnej filiżance i drugie tyle przeleżanych gapiąc się w sufit z zastanowieniem nad elementarnym sensem egzystencji. Spójrzmy prawdzie w oczy, zadając pytanie z tytułu - jeśli to nie jest niezwykłe, to co jest? Prawa rządzące światem i trzymające wszystko w całości nie tylko zaprzątają filozofom i fizykom głowę od stuleci, ale i zwykłemu obywatelowi mogą skutecznie spędzić sen z powiek. Człowiek ma nieskończone możliwości poznawcze, w to zawsze wierzyłem i głęboko wierzę nadal. To, nad czym główkujemy dziś, jak chodźmy legendarna teoria wszystkiego kiedyś będzie dla nas tak oczywiste jak to, że Ziemia krąży wokół Słońca, a nie odwrotnie. Okiełznaliśmy marzenie o lataniu i obudowaliśmy je metalem. Obeszliśmy problem za pomocą wynalazków z innych dziedzin - czy ta zdolność przystosowania nie jest właśnie najwspanialszą przywarą człowieka? Dochodzimy do celu, prawda, ale czy wciąż nie wzywa nas ten sen o lataniu? To zjawisko, myślę, mieści się w definicji l'appel du vide - głosu z pustki - owego dziwnego powołania do skakania z dużych wysokości, które odczuwa od czasu do czasu każdy człowiek. Ja odczuwam, ale ja od dziecka marzę o lataniu, to przez Piotrusia Pana, ale o tym już gdzieś wspominałem. Wracając do zjawiska, przestrzeń nas wzywa. Przestrzeń i wolność, którą ona za sobą niesie - nic nie pociąga tak bardzo, jak poczucie dystansu, zewnętrznego spojrzenia na wszystko dookoła. Także ludzkość okiełznała powietrze i obeszła pragnienie lotu tworząc doskonałe maszyny latające, łącznie z takimi, które znikają z pola widzenia zanim je usłyszysz, ale nie okiełznali własnego marzenia. Stąd zadaję jedno pytanie - unde malum?

ObiektywnySubiekt
ps. Wstawiać post dzień po własnym weselu - typowy ja.